Tego wieczoru, jak zawsze, powiedział, że idzie sprawdzić samochód. Tym razem dyskretnie poszedłem za nim.
Ruszył w stronę ogrodu, zerkając przez ramię, aby upewnić się, że nikt go nie obserwuje.
Następnie schował się za szopą.
Moje serce biło szybciej.
Pochyliłem się do przodu i wstrzymywałem oddech.
A potem go zobaczyłam. Zamarłam.
„O mój Boże…” wymamrotałem.
Ta czerwona herbata nie była więc zwyczajna.
Nie wiedziałam, że nocne wyjścia mojego męża były spowodowane tą herbatą i że dbał o to, abym ją piła, bez względu na wszystko.
Tego wieczoru stałem na zewnątrz, blisko rogu domu, na punkcie obserwacyjnym.
Zobaczyłem, jak wyciągnął rękę, jakby coś brał.
Pochyliłem się, żeby lepiej widzieć, ale było za ciemno.
Ogarnęło mnie złe przeczucie.
ciąg dalszy na następnej stronie
